Jest takie powiedzenie: „A może by tak wszystko rzucić i pojechać w Bieszczady”. Może nie do końca rzucić wszystko, ale wziąć ślub w Bieszczadach, kameralnie, w sukni po babci, pośród łagodnych zboczy i połonin, w drewnianym góralskim kościółku, w chacie krytej gontem, pełnej pamiątek, niezwykłych zapachów i smaków lata… O tak, warto. Dane nam było przez dwa dni towarzyszyć Gosi, Kubie i ich przesympatycznej rodzinie i przyjaciołom. Tworzenie fotografii ślubnych w takim miejscu, z takimi osobami to wyjątkowe przeżycie. Droga z Poznania do Zagrody Magoda w sercu Bieszczad była długa i kręta, ale gdy już tam dotarliśmy nie mieliśmy żadnych wątpliwości, po prostu czyste piękno i spokój zdala od zgiełku miasta, spokój i ukojenie dla duszy i ciała. Gosia z Kubą wybrali to miejsce, bo kochają Bieszczady, góry i rustykalne klimaty, których tu niemało. Na każdym kroku w Zagrodzie Magoda napotykaliśmy interesujące pamiątki minionej epoki ręcznie wykonywanych przedmiotów, wspaniałą architekturę góralską oraz unikalne receptury kulinarne i ferie wspaniałych zapachów ziół, potraw, łąk i kwiatów polnych wokół. Zatrzymajcie się proszę na chwilę przy zdjęciach z tego niezwykłego ślubu. Jeśli dobrze się w nie wpatrzycie znajdziecie ślady po aniołach, które jak wiadomo mieszkają w Bieszczadach…